2014-06-13

Z cyklu "nowe słówka" - Tezauryzacja

Doznałem dziś napadu nostalgii i przesłuchałem sobie na YT parę nagrań koncertowych zespołów już nieistniejących, z którymi w trakcie podróży zwanej życiem miałem przyjemność grać. Pobieżnie przeglądając te nagrania doszedłem do wniosku, że na przestrzeni lat stałem się personifikacją tezauryzacji. 




Otóż każdy element mojego ubioru widoczny na powyższych nagraniach posiadam do dziś. Dosłownie w każdej chwili mogę podejść do szafy i przebrać się za lekko wyblakłego, delikatnie spranego siebie, grającego koncert 7 lat temu. Albo 5 lat temu. A jak bym znalazł stare albumy ze zdjęciami, to pewnie się okaże, że i 10 lat temu. Nawet buty i okulary - wszystko jest na miejscu. 

Wytłumaczyłem sobie przed chwilą to zjawisko potrzebą nadania "osobowości" rzeczom. Moja koszulka ma być sprana, spodnie dziurawe, gitara porysowana a samochód zardzewiały. Lubię rzeczy niszczone z miłością, gdy każda blizna na przedmiocie wiąże się z fajnymi wspomnieniami. Odpryski na gitarze? Spadła mi z paska na Woostocku. Zdarty lakier na przednim zderzaku? Drobna stłuczka na fajnym wyjeździe z kumplami. Przetarte kolana w jeansach? Fajna pelgrzym... TFU!!! ...pamiątka po próbie ślizgu scenicznego ;-)

Spodobało mi się to wytłumaczenie, bo pozwala mi przemilczeć fakt, że - z racji mojego gabarytu - każdy ciuch w którym się dobrze czuję dostaje automatyczne dożywocie z tytułu bycia zjawiskiem niemal tak samo częstym jak znalezienie pracy w zawodzie przez absolwenta filologii polskiej. W dodatku nie stać mnie na nieporysowaną gitarę, o nierdzewiejącym aucie już nie wspominając :-)

Nie martwi mnie to jednak zupełnie, bo już jutro ubiorę się w czteroletni podkoszulek, podarte spodnie, zapakuję porysowaną gitarę do rdzewiejącego auta i ruszę przed siebie. Ale zanim to nastąpi złożę na twe ręce życzenia udanego weekendu. A co ci będę żałował :-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz