2014-07-02

Z cyklu "Ból dupy" - techniczny Sylwii Grzeszczak wyłącza prąd dzieciom na scenie

Wpis w oparciu o informacje znalezione w artykule opublikowanym na stronie Dzień dobry Białystok:

Chamstwa nie trawię, za to lubię czasem stanąć w opozycji do powszechnego trendu jazdy po "artyście" w imię doraźnej sensacji.  Przy okazji poćwiczę czytanie między wierszami i trochę się uzewnętrznię.

Dla porządku najpierw treść artykułu źródłowego:

Takiego zachowania nikt się nie spodziewał. Ekipa techniczna Sylwii Grzeszczak na Dniach Truskawki w Korycinie chciała wyłączyć prąd dzieciom, które występowały na scenie. Sytuację opanował organizator.



Gdyby nie postawa Organizatora Dnia Truskawki w Korycinie, najprawdopodobniej dzieci miałyby odłączony prąd w połowie piosenki. Ekipa techniczna Sylwii Grzeszczak chciała wejść na scenę koniecznie kilkanaście minut przed czasem, mimo że koncert można było przedłużyć nawet o godzinę. Transmisji na żywo nie było do żadnej stacji telewizyjnej, więc nie było powodu by zachowywać się w ten sposób.

Białostocki zespół dziecięcy Little Breaver był w połowie swojego koncertu, kiedy nagle członek ekipy technicznej Sylwii Grzeszczak zażądał zakończenia występu. Konieczne okazało się dostrojenie instrumentów oraz przesunięcie kilku wzmacniaczy. To nie mogło poczekać 15 minut. W pewnym momencie oświadczył, że idzie odłączyć prąd, bo koncert musi zostać natychmiast zakończony. Gdyby na scenie znajdował się zespół dorosłych członków, jeszcze pewnie dałoby się to jakoś przełknąć. Ale na scenie występowały dzieci w wieku od 10 do 16 lat. I to im właśnie ktoś pozbawiony empatii, a najpewniej wyobraźni oraz dobrego wychowania, postanowił przerwać występ w trakcie jednego z utworów.

Dzięki bardzo profesjonalnej postawie organizatorów Dnia Truskawki w Korycinie do incydentu nie doszło. Dzieci mogły dokończyć rozpoczętą piosenkę. Little Breaver nie zagrał jednak wszystkich przygotowanych utworów, musiał zejść ze sceny natychmiast jak tylko dokończył piosenkę. Z tego koncertu dzieci wyszły bogatsze o wiedzę, jak nie należy zachowywać się na scenie. Przykro, że ktoś dał im tak smutną lekcję, kiedy dopiero uczą się współpracy na scenie.

Poniżej zamieszczamy oświadczenie managera zespołu, który opisał zdarzenie na Facebooku w grupie „Koncerty w Białymstoku”.

„Nigdy tego nie robiłam, bo nie uważałam za stosowne, ale w tym przypadku muszę. Jako, że na tej grupie jest sporo osób, które organizują koncerty, a jeszcze więcej osób, które chodzą na koncerty. Pozwolę sobie podzielić się tym, co miało dziś miejsce w Korycinie na Dniach Truskawki. Ekipa Sylwii Grzeszczak chciała wyłączyć prąd dzieciom grającym koncert na scenie. Nie wiem, gdzie trzeba mieć rozum, żeby w ogóle wpaść na pomysł wyłączania prądu w trakcie koncertu dzieciom w wieku od 10 do 16 lat! Część z Was mnie zna i wie, że jako kierownik sceny byłam czasami ostra, może za ostra, ale wszystkich traktowałam równo. Nigdy nie pozwalałam gardzić ani początkującymi zespołami, ani nie dawałam forów gwiazdom. Każdy ma prawo wyjść i zaprezentować się na scenie jak najlepiej potrafi. To właśnie starałam się umożliwić wszystkim bez wyjątku. Dlatego postanowiłam podzielić się z Wami tym zajściem, abyście wiedzieli na co i na kogo płacicie kupując płyty lub bilety słuchając Sylwii Grzeszczak. Tak „gwiazda” traktuje młodych kolegów i koleżanki sceniczne, wyłączając prąd w trakcie koncertu, bo musi koniecznie mieć te 15 minut wcześniej, mimo że może sobie koncert wydłużyć nawet o godzinę. Ona jest najważniejsza, reszta jest niczym. Sorry, ale ostatnio nawet takie tuzy jak Jamal albo Happysad potrafiły razem i wspólnie bawić się. „Gwiazda” już nie, bo musi błyszczeć. No to zabłysnęła brakiem kultury i dobrego wychowania. O reszcie szkoda pisać. Chciałam też z tego miejsca podziękować organizatorowi koncertu, który stanął na wysokości zadania i pomógł opanować sytuację, by dzieci mogły dokończyć choć ten utwór, który zaczęły. Nie zagrali dwóch piosenek. Im korona z głowy nie spadła, ale niesmak pozostał i raczej nie będą naśladować „artystki”. Uważam, że o takich rzeczach też należy mówić i to głośno. Szanujmy się, po prostu szanujmy się. Dziękuję za uwagę.”

Granie na "grzybobraniach", "rybołowach", "dniach cebuli" i innych dożynkach mam przećwiczone dość intensywnie, robię to od paru lat i poza dosłownie JEDNYM doświadczonym przeze mnie wyjątkiem nagminnym problemem takich imprez są obsuwy i mniejszy lub większy burdel organizacyjny. Nie znam organizatorów tej konkretnej imprezy, nie byłem tam, więc moje przypuszczenia opieram całkowicie na własnych doświadczeniach z grania na podobnych imprezach.

Bardzo prawdopodobne jest, że zespół przyjechał wcześniej, by ogarnąć próbę dźwięku przed rozpoczęciem imprezy. Organizator nie ma nic przeciwko. Niestety układając harmonogram imprezy zapomniał, że przed występem gwiazdy na scenie musi pojawić się szereg innych podmiotów artystycznych, w tym sekcja taneczna lokalnego domu kultury. Ponieważ gwiazda jest jedynym podmiotem artystycznym z riderem w którym jest informacja o czasie potrzebnym na montaż na scenie organizator przyjął, że pozostali wykonawcy tego dnia najwyraźniej montować na scenie się nie potrzebują lub ta czynność zajmuje im dokładnie 0 sekund. Rzeczywistość szybko zweryfikowała oczekiwania organizatora. Pojawia się prośba o przesunięcie gratów gwiazdy tak, żeby scena mogła być zagospodarowana przez pozostałych występujących. Jeśli gwiazda jest spoko, to prawdopodobnie się godzi pod warunkiem, że dostaną dodatkowy czas przed samym występem żeby wszystko poustawiać z powrotem. Oczywiście organizator nie wprowadza od razu korekt w harmonogramie. Po paru roszadach na scenie następuje propagacja obsuwy i – ponieważ menago sceny jest dupą wołową –  cztery godziny po rozpoczęciu imprezy okazuje się, że gwiazda zamiast wystartować planowo o 20 wystartuje o 22. Pytanie – czy artysta traktujący poważnie publiczność i siebie samego powinien się na coś takiego bezkrytycznie godzić?

NIE!

Dlaczego?

Zagrałem w życiu sporo koncertów i wiem, że obsuwa występu dłuższa od 30 minut ma realny, negatywny wpływ na jego jakość. Jednym słowem – zmęczenie. Zabrzmi to trochę jak puszenie się, ale przygotowanie do dania z siebie 100% na scenie to trwający często parę godzin rytuał. Dla każdego jest on trochę inny. Generalnie chodzi o to, żeby wchodząc na scenę być nabuzowanym i jednocześnie w pełni sił. Niektórzy – na ten przykład ja – potrzebują wypić browara, zrobić pięć przysiadów i są gotowi w trzy minuty. Tyle, że ja jestem basistą, uwaga ludzi rzadko jest skupiona na mnie i mogę sobie na to pozwolić. Mam natomiast przyjemność grać z bardzo dobrą frontmanką. Jej rytuał to kawa, woda, rozgrzewka fizyczna, rozgrzewka wokalna, garderoba, makijaż, toaleta i pewnie jeszcze parę tematów które pominąłem, co do kupy potrafi zająć nawet do dwóch godzin. Widziałem jaki daje show gdy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Widziałem też jak występuje gdy zabraknie czasu lub po całym rytuale musi czekać dodatkową godzinę na wejście na scenę z tytułu obsuwy. Wierz mi, trzeba być ślepym i głuchym by nie zauważyć różnicy. Tłumaczenie się organizatora tym, że pozwolili artyście przedłużyć występ w ramach rekompensaty za obsuwę jest naiwne, złapią się na to tylko ludzie spoza branży. Czyli jakieś 99,7% społeczeństwa :-)

Każdy muzyk, któremu zależy na jakości swoich występów ma ciśnienie, żeby wystąpić punktualnie. To, że co więksi przewidują kary finansowe za obsuwy z winy organizatorów rzadko jest przejawem buractwa mimo, że często tak to jest odbierane w naszej krainie. To jest dbałość o jakość swojego show. To jest coś, czego od profesjonalnego artysty należy oczekiwać. To jest jeden z aspektów odróżniających artystę od chałturnika. Artysta bierze na siebie całkowitą odpowiedzialność – jeśli coś nie pójdzie ma to być jego wina, bo niezależnie czyja ona tak naprawdę była to on zostanie zjechany przez audytorium. Tak działa świat i nie inaczej zadziałał w tym przypadku – artysta upomniał się o swój czas, Internet go osądził.

Dodajmy kolejny aspekt – może artysta ma dodatkowy powód by oczekiwać od organizatorów punktualności? Dziś Białystok, jutro dajmy na to Szczecin. W obu miastach musisz dać z siebie 100%, bo na tym polega ta fucha. Nie każdy posiadł mistyczną umiejętność skutecznego spania w jadącym busie, a organizator właśnie zdecydował, że zamiast planowanych sześciu masz cztery godziny na prysznic i sen w pozycji horyzontalnej. A potem 8 godzin w busie, montaż, próba, rytuał, koncert na 100% i… 4 godziny snu, bo kolejnemu organizatorowi zabrakło konsekwencji. 

Następna sprawa – skrócenie występu poprzedzającego gwiazdę o x minut na "dniach rosołu" to nic nadzwyczajnego. Rozmowa przebiega mniej więcej tak:
- Gracie 30 minut krócej.
- Kasa ta sama?
- Ta sama.
- Spoko.
To jest NORMALNE. Ból dupy przechodzi po pierwszym sezonie. 

To nie zmienia w żaden sposób faktu, że próba wyłączenia prądu suportowi to dość niska zagrywka. Ciekaw jestem natomiast jaki dokładnie pomysł na dokonanie tej sztuki miał technik pani Sylwii. Bez zgody organizatora coś takiego nie ma prawa się zdarzyć. Ba, za coś takiego można postawić poważne zarzuty - ktoś nazywający siebie technikiem raczej zdaje sobie z tego sprawę. Czy możliwe jest, że technik zażartował, a kierowniczka zespołu dziecięcego w złości postanowiła pogłaskać go tym żartem pod włos?

Kolejne pytanie – dlaczego technik poczuł się odpowiedzialny za dopilnowanie punktualnego rozpoczęcia koncertu? Przecież od tego jest menago sceny. Może to on nie poradził sobie z odpowiedzialnością? Winą zawsze wygodniej obarczyć kogoś spoza gminy. Może menago wolał podpaść komuś z zewnątrz niż rodzicom występujących dzieci? W końcu Sylwia zniknie za 2 godziny z jego życia, a z rodzicami spędzi po sąsiedzku następne 40 lat.

Całe zajście skłoniło mnie do refleksji - czemu moja empatia kończy się na nieletnich? Jak ktoś jest dorosły i dostaje kasę za coś, co przecież powinien robić za darmo bo w mniemaniu społeczeństwa jest to sama przyjemność, to nagle wuj mu w pupę, bo przecież jest robotem i do tego prostakiem? I wreszcie - dlaczego odczuwam potrzebę bicia piany za każdym razem gdy poda mi się na srebrnej tacy stronniczy, nierzetelny artykuł przedstawiający w niekorzystnym świetle podmiot wykonawczy mający na FB "trochę" więcej lajków od mojego zespołu? ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz