2014-07-29

Tak jakby o penisach ale w sumie to o koncertach i kryterium ilościowym.

Pewnego ciepłego, letniego wieczoru, po paru głębszych w gronie zaprzyjaźnionych muzyków, rozmowa zeszła na ilości zagranych w życiu koncertów. W światku muzyków-już-nie-amatorów-jeszcze-nie-profesjonalistów jest to trochę jak rozmowa o rozmiarze penisa – w pewnym zakresie w zasadzie nie ma się za bardzo czego wstydzić ani szczególnie czym chwalić, niemniej jeden centymetr powyżej średniej w towarzystwie potrafi podrasować ego na parę miesięcy.

W przeciwieństwie jednak do zagorzałych onanistów (lub - jak lubię ich pieszczotliwie nazywać - nieśmiałych mężczyzn w wieku od 15 do 70 lat), gotowych na zawołanie podzielić się ze światem swoimi gabarytami z dokładnością do setnej części milimetra, statystyczny muzyk nie zastanawia się nad tym ile koncertów zagrał dopóki takie pytanie nie zostanie faktycznie zadane. Niemniej kolega wsadził kij w mrowisko. Lub - by już trzymać się analogii - położył linijkę na stół.

Doraźnie wyślizgnąłem się z sytuacji dyplomatycznym "stówka, może pod dwieście podchodzi". Wystarczyło, by ego wyszło z konfrontacji w miarę bez szwanku. Na tym temat powinien się skończyć, nie zapominajmy jednak, że mam nierówno pod sufitem i zawsze lubiłem cyferki. Wróciłem do domu i zacząłem drążyć temat.

Zasady zabawy. Za koncert uznajemy udokumentowany występ przed publicznością z nazwanym podmiotem artystycznym, mający charakter niecykliczny. Co to oznacza? Nie liczymy koncertów, po których nie ma śladu w formie eventu w necie, plakatu, identyfikatora, zdjęcia, informacji na WWW – tylko takie, których datę i miejsce jestem w stanie przytoczyć. Nie liczymy uczestnictwa we wszelkiej maści jamach, nie liczymy grania na mszach w scholii, nie liczymy przesłuchań przed wszelkiej maści komisjami.  Wliczamy natomiast występy na przeglądach i konkursach o ile odbywały się one przed żywą publicznością.

W pierwszej kolejności Facebook – archiwalne eventy ze stron moich zespołów. W sumie uzbierało się tego 41 licząc tylko eventy, których byłem adminem. Mogłoby tego pewnie być drugie tyle, ale aż takim świrem nie jestem, by sprawdzać archiwum wszystkich organizatorów, których mam w znajomych. Trzymamy się sztywno potwierdzonej ilości, bez zgadywania.

Następny krok – strony WWW moich zespołów zarchiwizowane na moim lokalnym dysku. Tutaj trzeba się było napocić, bo jedna stronka była oparta o jakiś starożytny motor SQL i trochę się namęczyłem żeby się do niego dobrać. Niemniej ostateczny wynik z tego źródła – 191.

Najbardziej żmudny krok – przejrzenie wszystkich pamiątkowych plakatów, zdjęć i identyfikatorów festiwalowych w celu weryfikacji dat i odrzucenia tych, które już trafiły na listę w ramach wcześniejszych poszukiwań. Wynik – 37.

W sumie 269 koncertów, po których mam jakiejkolwiek ślad w formie pisemnej. Niektóre zespoły nigdy nie dorobiły się strony WWW ani pisemnych pamiątek i choć wyraźnie pamiętam, że koncerty były grane, to zgodnie z przyjętymi zasadami strzelać mi nie wolno. Niektóre koncerty są imprezami zamkniętymi, o takich też nie pisze się na stronach, więc ślad po nich zaginął. Trzymamy się twardych faktów.

Najstarszy zespół, który udało mi się wciągnąć na zestawienie zaczął realnie koncertować w 2005 roku. Dla mnie to w sumie 9 lat udokumentowanego grania, co daje średnio 30 koncertów rocznie. I wreszcie dochodzimy do meritum – gdzie są kur… moje pieniądze? Jak żyć? :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz