Pewnego ciepłego, letniego wieczoru, po paru głębszych w
gronie zaprzyjaźnionych muzyków, rozmowa zeszła na ilości zagranych w życiu
koncertów. W światku muzyków-już-nie-amatorów-jeszcze-nie-profesjonalistów jest
to trochę jak rozmowa o rozmiarze penisa – w pewnym zakresie w zasadzie nie ma się
za bardzo czego wstydzić ani szczególnie czym chwalić, niemniej jeden centymetr
powyżej średniej w towarzystwie potrafi podrasować ego na parę miesięcy.
W przeciwieństwie jednak do zagorzałych onanistów (lub - jak lubię ich pieszczotliwie nazywać - nieśmiałych mężczyzn w wieku od 15 do 70 lat), gotowych na zawołanie podzielić się ze światem swoimi gabarytami z dokładnością do setnej części milimetra, statystyczny muzyk nie zastanawia się nad tym ile koncertów zagrał dopóki takie pytanie nie zostanie faktycznie zadane. Niemniej kolega wsadził kij w mrowisko. Lub - by już trzymać się analogii - położył linijkę na stół.
Doraźnie wyślizgnąłem się z sytuacji dyplomatycznym "stówka, może pod dwieście podchodzi". Wystarczyło, by ego wyszło z konfrontacji w miarę bez szwanku. Na tym temat powinien się skończyć, nie zapominajmy jednak, że mam nierówno pod sufitem i zawsze lubiłem cyferki. Wróciłem do domu i zacząłem drążyć temat.
W przeciwieństwie jednak do zagorzałych onanistów (lub - jak lubię ich pieszczotliwie nazywać - nieśmiałych mężczyzn w wieku od 15 do 70 lat), gotowych na zawołanie podzielić się ze światem swoimi gabarytami z dokładnością do setnej części milimetra, statystyczny muzyk nie zastanawia się nad tym ile koncertów zagrał dopóki takie pytanie nie zostanie faktycznie zadane. Niemniej kolega wsadził kij w mrowisko. Lub - by już trzymać się analogii - położył linijkę na stół.
Doraźnie wyślizgnąłem się z sytuacji dyplomatycznym "stówka, może pod dwieście podchodzi". Wystarczyło, by ego wyszło z konfrontacji w miarę bez szwanku. Na tym temat powinien się skończyć, nie zapominajmy jednak, że mam nierówno pod sufitem i zawsze lubiłem cyferki. Wróciłem do domu i zacząłem drążyć temat.
Zasady zabawy. Za koncert uznajemy udokumentowany występ przed
publicznością z nazwanym podmiotem artystycznym, mający charakter niecykliczny.
Co to oznacza? Nie liczymy koncertów, po których nie ma śladu w formie eventu w
necie, plakatu, identyfikatora, zdjęcia, informacji na WWW – tylko takie,
których datę i miejsce jestem w stanie przytoczyć. Nie liczymy uczestnictwa we
wszelkiej maści jamach, nie liczymy grania na mszach w scholii, nie liczymy
przesłuchań przed wszelkiej maści komisjami. Wliczamy natomiast występy na przeglądach i
konkursach o ile odbywały się one przed żywą publicznością.
W pierwszej kolejności Facebook – archiwalne eventy ze stron
moich zespołów. W sumie uzbierało się tego 41 licząc tylko eventy, których
byłem adminem. Mogłoby tego pewnie być drugie tyle, ale aż takim świrem nie
jestem, by sprawdzać archiwum wszystkich organizatorów, których mam w
znajomych. Trzymamy się sztywno potwierdzonej ilości, bez zgadywania.
Następny krok – strony WWW moich zespołów zarchiwizowane na
moim lokalnym dysku. Tutaj trzeba się było napocić, bo jedna stronka była
oparta o jakiś starożytny motor SQL i trochę się namęczyłem żeby się do niego
dobrać. Niemniej ostateczny wynik z tego źródła – 191.
Najbardziej żmudny krok – przejrzenie wszystkich
pamiątkowych plakatów, zdjęć i identyfikatorów festiwalowych w celu weryfikacji
dat i odrzucenia tych, które już trafiły na listę w ramach wcześniejszych poszukiwań.
Wynik – 37.
W sumie 269 koncertów, po których mam jakiejkolwiek ślad w formie
pisemnej. Niektóre zespoły nigdy nie dorobiły się strony WWW ani pisemnych pamiątek
i choć wyraźnie pamiętam, że koncerty były grane, to zgodnie z przyjętymi
zasadami strzelać mi nie wolno. Niektóre koncerty są imprezami zamkniętymi, o
takich też nie pisze się na stronach, więc ślad po nich zaginął. Trzymamy się
twardych faktów.
Najstarszy zespół, który udało mi się wciągnąć na
zestawienie zaczął realnie koncertować w 2005 roku. Dla mnie to w sumie 9 lat
udokumentowanego grania, co daje średnio 30 koncertów rocznie. I wreszcie dochodzimy do meritum – gdzie są kur… moje
pieniądze? Jak żyć? :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz