2016-12-13

Granatowa strzała z troski się zesrała

Rzekomo nic nie dzieje się bez przyczyny. Czasem zdaje się, że życie nam dopierdziela gdy tak naprawdę to opatrzność losu w przebraniu bez naszej świadomości serwuje nam mniejsze zło.


Latem kupiłem sobie "nowy" samochód. Jeździłem nim niewiele bo w sezonie letnim samochód służy mi w zasadzie tylko do wożenia gratów moich i mojego perkusisty - resztę tematów załatwiam pedałując.

Pod koniec sezonu, po mniej więcej półtora miesiąca jazdy, silnik wypluł uszczelkę spod głowicy i na skutek przegrzania pękła głowica. Okazało się, że zamiast naprawiać głowicę bardziej kalkulowało się wymienić cały silnik. Jesienna aura zaczynała powoli wjeżdżać i normalnie przesiadłbym się z roweru do samochodu na okoliczność dojazdów do pracy. Trochę mi było nie w ząb pedałowanie w deszczu ale mówi się trudno. Tydzień wytrzymam. Na sztuki pojeździmy "bezsprzęgłowym" Escortem pałkera.

Okazało się jednak, że znalezienie dobrego silnika przeciągnęło się do miesiąca z kawałkiem. Nie dość, że pojeździłem sobie rowerem w okolicznościach, w których na ogół przejażdżek nawet bym nie rozważał to jeszcze przez przeciągający się temat nie udało się pojechać własnym samochodem na zaplanowane wcześniej, listopadowe wczasy, na które to pojechaliśmy z moją lubą autostopem.

Po powrocie samochód udało się odebrać i przez dwa tygodnie służył mi wyłącznie do kursowania między pracą a domem dopóki nie zepsuły się drzwi kierowcy, całkowicie uniemożliwiając ich otwieranie. Zakląwszy siarczyście pod nosem zaparkowałem auto u mechanika. Dwa dni później rozchorowałem się i kolejne dwa tygodnie spędziłem na L4.

Zwolnienie się skończyło. Drzwi nadal nie zrobione bo znowu kupiłem auto bezawaryjne (czyt. producent uznał, że będzie bezawaryjne i wszelkie części zapasowe wyprodukowano w ilości sztuk trzech). No ale muszę dojechać na granie, więc biorę od mechanika auto, gramolę się "na anglika" przez drzwi pasażera i jakoś to opędzlowaliśmy.

Weekend się kończy, mamy wtorek. Właśnie dostałem telefon od mechanika z prośbą o numer VIN auta bo chyba znalazł właściwą część do moich drzwi ale chce sprawdzić po vinie a zapomniał sobie zapisać. Wyciągam więc dokumenty samochodu z portfela, rozwijam obwolutę i znajduję w niej...

[FANFARY WERBLE ORKIESTRA TUSZ]

... tymczasowy dowód rejestracyjny wydawany przez urząd na czas oczekiwania na odbiór dowodu właściwego, który to dokument tymczasowy w moim wypadku stracił ważność dosłownie na tydzień przed rozpoczęciem pasma "nieszczęść" uniemożliwiających mi podróżowanie Volvuniem, w konsekwencji których uniknąłem przejechania ponad 2000km - w tym paru setek za granicą - bez ważnego dowodu rejestracyjnego oraz badania technicznego.

Telefon do starostwa. Mój dowód rejestracyjny czeka na odbiór od sierpnia. Jestem kretynem. Karma już nic mi nie jest winna. Czyńcie dobro. Dziękuję za uwagę :-)